Podziel się wrażeniami!
Gdy jakiś czas temu zamieściłem na Forum swoje wspomnienie o fotografowaniu zachodów słońca, pomyślałem sobie, że przecież nie powinno zabraknąć kilku słów także i o wschodach. No i oczywiście przy tym garść zdjęć w temacie. Szukając materiału w swoich zasobach, pomyślałem sobie, że u progu jesieni przyda się kilka migawek z gorącego Egiptu, nawet, jeśli pochodzą sprzed kilku lat. Może te wschody nie wypadną na obrazkach tak efektownie jak poprzednio zachody, ale ukażą miejsca, na które (być może) nie prędko znów będziemy mogli bezpiecznie i beztrosko popatrzeć.
Mój pobyt w Sharm El Sheikh przed kilku laty, dał mi miłą sposobność do uwiecznienia tamtejszych wschodów słońca nad Morzem Czerwonym. Stojąc na klifie miałem przed sobą otwarty krajobraz. Do kompozycji wybrałem motyw z palmami w bliskim planie.
No i tak, jak to było poprzednio z fotografowaniem zachodów słońca, nie dysponowałem statywem, aby aparat rejestrował krajobraz stale w tej samej pozycji. Efektem tego są więc nieco poprzesuwane kompozycje, gdyż nie ma mowy o tym, aby naciskając spust migawki co kilkadziesiąt sekund, i fotografując z ręki, nie
wywołać żadnego poruszenia aparatu.
Sześć pierwszych zdjęć niniejszej prezentacji przedstawia otwarty krajobraz z wyspami i widocznym za nimi górzystym wybrzeżem Półwyspu Arabskiego.
Pogoda piękna, powietrze przejrzyste.
Nad horyzontem jedynie kilka małych obłoków.
Ta sekwencja zdjęć począwszy od pierwszego, gdy słońce było jeszcze ukryte za wyspą, aż do ukazania się pełnego obwodu tarczy słonecznej, trwała niecałe cztery minuty. Potem słońce zaczynało świecić już zbyt mocno, więc dalsze fotografowanie byłoby zbyt niebezpieczne. Ale to typowe dla Afryki, że wschodzące słońce ukazuje się niemal „w jednej chwili”. Identycznie krótko trwa chowanie się słońca o zachodzie.
Ale dwa dni później silne wiatry podniosły nad Półwyspem Arabskim tak ogromne ilości pustynnego pyłu, że całkowicie zasłoniły krajobraz przed naszymi oczami i już pomyślałem sobie, że z fotografowania wschodu słońca będą nici, aż tu „nagle”, kilka minut po rzeczywistym wschodzie, poprzez szarą ścianę zaczęła przeświecać tarcza słoneczna, zrazu słabo, a po chwili już trochę mocniej.
Czyniła to jednak jakoś niemrawo, jakby nie miała siły. Nie było to klasyczne ukazywanie się słońca ponad linią widnokręgu poczynając od zorzy, aż do widoku pełnej tarczy. Tego dnia słońce wyłaniało się z owej mgły pyłowej w zasadzie już w pełnym kształcie, niczym duch.
Z chwili na chwilę świecąca kula, której kolor bardziej przypominał pomarańczę, zaczęła co raz mocniej ukazywać swój zarys.
Pozorny ruch Słońca ku górze sprawiał, że, w trakcie kolejnych minut, jego promienie przebijały się przez ten pyłowy tuman pod coraz większym kątem, stąd coraz lepsza była wyrazistość jego tarczy.
Słońce w pełnej krasie swego blasku pokazało się nad nami chyba dopiero za jakieś pół godziny, choć może nieco później. Dokładnie już nie pamiętam. Ale tego dnia widoku wysp na morzu jeszcze długo nie mieliśmy.
A tak wyglądał ten sam krajobraz poprzedniego dnia po południu.
Ale skutki burzy piaskowej na Półwyspie Arabskim, tak jak to było widać poprzez Zatokę Akaba, utrzymywały się jeszcze co najmniej jeden dzień. Widać to na zdjęciach wschodu słońca z następnego dnia.
Krajobraz, a w nim zarys wysp i góry Półwyspu Arabskiego, już widać, ale znacznie mniej wyraźnie, niż było to na zdjęciach sprzed kilku dni.
Lekka zawiesina utrzymywała się w powietrzu nadal, sprawiając, że słońce nawet widoczne pełnym obwodem, nie miało swojej normalnej siły.
UWAGA!
Te ostrzeżenia, jakie o fotografowaniu bezpośrednim w kierunku słońca, zamieściłem w opowiadaniu „Zachody słońca w obiektywie”, są miarodajne także dla niniejszego opowiadania, wobec czego nie będę ich tu przytaczał ponownie.